pdf
plik pdf - 12.6 MB

Zachęcamy do lektury gazetki szkolnej "Jedenastka" w formie internetowej - numer 2 2023/2024

__________________________________________________________________________

pdf
plik pdf - 100.6 MB

 

__________________________________________________________________________

pdf
plik pdf - 44.4 MB

 

_________________________________________

pdf
plik pdf - 17.8 MB

 

_________________________________________

pdf
plik pdf - 7.3 MB

_________________________________________

pdf
plik pdf - 7.6 MB

_________________________________________

pdf
plik pdf - 9.3 MB

_________________________________________

pdf
plik pdf - 8.8 MB

_________________________________________

pdf
plik pdf - 7.8 MB

_________________________________________

pdf
plik pdf - 3.9 MB

_________________________________________

pdf
plik pdf - 2.1 MB

_________________________________________

pdf
plik pdf - 7.3 MB

_________________________________________

Praca nagrodzona na XVIII  Regionalnym Konkursie Dziennikarskim " Świat według Ciebie"


Minus w plusie?

Czy życie, w którym nie trzeba się o nic martwić, mając możliwość zapłacenia, kontaktu lub rozrywki w każdym miejscu i czasie, ma także swoje minusy?

    Żyjemy w wirtualnym świecie, w którym mamy mocno ograniczony kontakt z rzeczywistością. Aby posłuchać muzyki, nie trzeba wyjść do teatru ani opery. Jeżeli chcemy się z kimś skomunikować, wystarczy napisać krótki tekst na klawiaturze telefonu komórkowego. Ba, często nawet nie trzeba pisać, lecz wystarczy powiedzieć, a telefon sam za nas napisze. Płacąc w sklepie, nie musimy nawet wiedzieć,gdzie jest nasz portfel, gdyż samego portfela już nie trzeba nosić. Są to niewątpliwe plusy tego, co posiadamy. Czy to, czym kiedyś płacono, to,czego kiedyś słuchano lub forma, której używano dla przekazywania informacji, były dla człowieka lepsze, niż te, których używamy obecnie?

  1. Kiedyś często jedyny sposób kontaktu z jakąś osobą. Listy przychodziły z różnych stron świata. Jednak wtedy, otrzymanie listu na przykład od cioci z Nowego Jorku, to było coś innego. Żeby sam taki list przeczytać, trzeba było już coś zrobić, nawet jeśli chodziło tylko o otworzenie zapieczętowanej koperty. To otworzenie było już samo w sobie bliższym kontaktem z listem. Następnym krokiem było wyciągnięcie samego listu. Wtedy dopiero czuliśmy, czy był to zwykły, biały niepognieciony papier, czy może przemoczony, stary i żółty? Lecz najważniejsze było oczywiście to, co było w nim napisane. I znowu czuło się coś namacalnego, można było przejechać po wypukłościach stworzonych przez pióro lub długopis, pomyśleć o osobie, która pisała list, że akurat w tym miejscu, gdzie leży teraz mój palec, osoba, która jest teraz gdzieś daleko, pisała i myślała o mnie. Po przeczytaniu listu, człowiek mógł się spokojnie zastanowić nad jego treścią. To jest bardzo istotna sprawa. Teraz, gdy do kogoś piszemy, oczekujemy najlepiej natychmiastowej odpowiedzi. Jednak osoba, która taki list odczytała, miała czas, żeby go przetrawić, pomyśleć o każdym słowie, nie była męczona kolejnymi powiadomieniami telefonu “Czy już wiesz” lub “Kiedy?”. Wynika to z bardzo prostej i prozaicznej przyczyny, ponieważ zanim w ogóle taki list dotrze, minie jeszcze sporo czasu. Może list dojdzie za późno? Może będzie już po sprawie? Dzisiaj, kiedy ludzie się pokłócą, mogą też kłócić się za pośrednictwem telefonu, prawie że równolegle i w każdym miejscu. Sam zauważyłem, że kiedy ludzie piszą ze sobą na przykład na Meesengerze, są o wiele śmielsi. Z kolei przez to, że są śmielsi, często potrafią zakończyć się najlepsze przyjaźnie i związki. W erze listów, zanim odpowiedź dotarła, często  już dawno się o tym zapominało, pogodziło się z tym faktem. Kolejnym faktem jest sama trwałość listów - listy Cycerona, który żył 2000 lat temu w czasach Republiki Rzymskiej, były przez setki lat wzorem retoryki dla pokoleń uczniów. Czy ktoś czytał SMS - y Steven’a Hawkinga lub Steve’a Jobs’a do jego żony? Czy ktoś się z nich uczył? Nie, a przecież byli jednymi z najważniejszych ludzi ostatnich lat.

            Pieniądze. Każdy ma teraz internetowe konto bankowe. Lecz pieniądze, które teraz posiadamy, czy to nie są zwykłe cyferki? Wydając je, nie wykładamy na ladę kolorowego banknotu, lecz przykładamy kartę. Nie czujemy wagi tych pieniędzy, nieważne, czy kupujemy sobie banana czy może samochód, dla nas jest to po prostu przyłożenie karty i wpisanie pinu. Kiedyś, na przykład, trzeba było dać komuś w ramach zapłaty mieszek złotych monet. Złotych monet, na których był wizerunek cesarza, konsula, boga Marsa, Posejdona lub sławnego generała. Pieniądze ktoś musiał wybić w mennicy, a jeszcze przed tym w pocie czoła wykopać sam materiał z kopalni. Podobnie jak z listem, mogliśmy obejrzeć, czy jest to stara czy może świeżo wybita moneta, przeczytać na niej napis. Oczywiście, dalej mamy monety, lecz są mało warte. Kiedyś, na przykład w legendarnym skarbcu Babilonu leżały góry monet. Według polskiej legendy o świętym Wojciechu, król Bolesław Chrobry, musiał dać Prusakom tyle pieniędzy, aż ich waga przewyższy ciało świętego Wojciecha. O losie przesądziła stara i biedna pani, której ostatni pieniążek przeważył wagę. Czy w dzisiejszych czasach są historie o odkupieniu ciała świętego za przelew, który waży więcej od tego drugiego? I czy o wyniku przesądziła stara babcia, która przelała wszystko, co miała na koncie? Czy to brzmi tak heroicznie i wzruszająco?

Muzyka. Aby posłuchać ulubionej płyty, wystarczy wyszukać ją na YouTubie  i wcisnąć przycisk odtwarzania. Jak nie na YouTubie, to na Spotify’u lub Tidalu mamy prawie wszystkie utwory wszystkich wykonawców na świecie, nieważne, czy jest to opera lub też muzyka rockowa.  Płyty nie trzeba nawet kupować. Jednak w czasach, gdy nie było każdego utworu w internetowej bazie danych, słuchanie muzyki wyglądało kompletnie inaczej. Aby posłuchać muzyki, trzeba było pójść do teatru lub do opery, a żeby pójść do teatru lub opery, trzeba było kupić bilet, odświętnie się ubrać, znaleźć swoje miejsce i poczekać na początek spektaklu. Czy teraz, gdy słuchamy muzyki, czekamy chodźby sekundę, aż nam się odtworzy utwór? W czasie oczekiwania, można było porozmawiać z osobą siedzącą obok, rzucić żart lub ripostę na jego komentarz o swoim ubiorze. Można było kogoś spotkać lub poznać. Lecz gdy gaszono światła, wszyscy milkli i czekali na rozwój wydarzeń. Gdy pierwsze nuty rozbrzmiały w powietrzu, nasuwały się pytania, np. “Kto to śpiewa”? “Czy on nie jest moim kolegą?” Człowiek potrafił się lepiej skupić na muzyce, przecież może już jej nigdy nie usłyszy, przecież nie ma tego w domu. W ten sposób taki koncert się pamiętało do końca życia, a teraz, gdy słuchamy jakiegoś utworu w radiu, czy zapada nam w pamięć? Czy pamiętamy okoliczności, w jakich go usłyszeliśmy?

Osobiście, nie jestem tradycjonalistą, który korzysta z listów, pisząc do kolegi pytanie o zadanie domowe, nie płacę za telefon stosem pięciozłotówek ani nie słucham muzyki tylko w teatrze, wręcz przeciwnie, używam nowości naszych czasów. Uważam, że nieużywanie tych wynalzaków jest wręcz ich marnotractwem. Jednak, jak we wszystkim, trzeba zachować umiar. Trzeba coś poczuć. Dotknąć. Powąchać. Spojrzeć. To zapada w pamięć. Co z tego, że zobaczymy filmik z cudem natury lub olśniewającym budynkiem, skoro tam nie byliśmy? Co z tego, że gramy w symulator grania w piłkę nożną, jeżeli nie czujemy nawet dotyku piłki? Czy jako starcy kołyszący się w fotelu, którzy wspominają swoje życie, powiemy sobie “Tyle dotknąłem i poczułem, nasyciłem się, jestem szczęśliwy”? Czy może raczej “Nigdy nic nie miałem, niczego nie dotknąłem i nie zakosztowałem, po co takie życie?”? No właśnie, po co takie życie? Ludzie przed nami mieli wspomnienia z czymś, co istniało, z operą, z problemem z fałszywymi banknotami lub z listem od nieznanej krewnej. Czy my będziemy mieć wspomnienia z nieistniejącą wiadomością, muzyką z Internetu lub cyferkami, którymi nazywamy pieniądze?


                                                                                                 Franciszek Chlubek, klasa 7b

 

 

 

Miasto Rybnik
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Kuratorium Oświaty w Katowicach